Trzeba z rozsądkiem korzystać ze strasburskiego orzecznictwa

Wciąż jest w Polsce problem z rozumieniem Konwencji jako aktu, który jest częścią naszego prawa, ani wyższego ani niższego niż prawo krajowe i Konstytucja. Wciąż uczymy prawa „blokami” – krajowe jako pierwsze, a potem gdzieś tam kilka słów o odległym Strasburgu – mówi adwokat Monika Gąsiorowska. I dodaje, że prawnicy prowadzący sprawy przed ETPC odrabiają tę lekcję w praktyce.

Rafał Bujalski: Jest pani wśród polskich prawników absolutną rekordzistką, jeśli chodzi o reprezentowanie skarżących przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Czy jest w pani karierze jakaś sprawa, która szczególnie zapadła w pamięć?

Monika Gąsiorowska: Z prowadzonych przeze mnie spraw szczególne znaczenie miała dla mnie sprawa Sierpiński przeciwko Polsce. Dotyczyła odszkodowania za wywłaszczoną nieruchomość. Pan Sierpiński pozwał Skarb Państwa i sąd uwzględnił powództwo. W apelacji podniesiono, że to gmina powinna być pozwana, co miało wynikać z ugruntowanego orzecznictwa SN. Apelację uwzględniono, powództwo oddalono, gdyż uznano, że Pan Sierpiński pozwał niewłaściwy podmiot. Gdy wniósł skargę kasacyjną, odmówiono jej przyjęcia, chociaż niewiele wcześniej Sąd Najwyższy podjął uchwałę, że to właśnie Skarb Państwa jest właściwy jako pozwany w tego typu sprawach. Oceniając sposób postępowania polskich sądów, Trybunał w Strasburgu wskazał, że sąd nie może uchylać się od ustalenia właściwego podmiotu pozwanego. Szczególne znaczenie tej sprawy wynika z tego, że pokazuje ona, że zbytni formalizm, który „króluje” w naszych sądach, nie sprzyja sprawiedliwości. Takich spraw, gdzie Trybunał wytknął sądowi krajowemu zbytni formalizm jest zresztą więcej.

Czy znajomość Konwencji i wynikających z niech standardów orzeczniczych ETPC pomaga pani w codziennej praktyce adwokackiej także poza sprawami przed ETPC?

Oczywiście. Konwencja uczy, że nie należy opierać się tylko na literalnej wykładni, ale patrzeć na cel przepisu i sytuację osoby w określonym stanie prawnym. Mówi się, że prawo jest równe dla każdego, i jest to oczywiście prawda, ale, przykładowo, inaczej przecież będzie odbywać karę pozbawienia wolności zdrowa osoba bez żadnych obciążeń, a inne warunki trzeba stworzyć osobie z inwalidztwem czy kobiecie w ciąży, albo osobie transpłciowej. Konwencja jest też żywym instrumentem i jej interpretacja zmienia się tak, jak zmienia się społeczeństwo i zmieniają się jego problemy. Pojawiają się nowe zagadnienia, których prawo czasem nie dostrzega, nie chce dostrzec albo zbyt późno reguluje. Aby system prawa funkcjonował, nie da się stworzyć przepisu na każdą sytuację. Dobrym przykładem jest sprawa, która mnie swego czasu poruszyła, chociaż jej nie prowadziłam. Chodzi o sprawę Nowiński przeciwko Polsce, w której skarżący nie mógł skutecznie wnieść pozwu bo nie miał stałego adresu zamieszkania i w pozwie wskazywał skrzynkę pocztową oraz adres w pracy. Sądu to nie przekonało, bo w k.p.c. jest adres zamieszkania. Sąd nie wziął pod uwagę, że celem wskazania adresu zamieszkania jest to, aby poczta docierała do adresata w czasie postępowania, co z kolei wskazał Trybunał w Strasburgu dodając, ze skrzynka pocztowa i adres w pracy spełniały cel, jakim było właściwe doręczenie.

Niestety, mimo że Konwencja pomogła mi bardzo w pracy adwokatki, w nauce interpretacji prawa i postrzegania i rozumienia norm prawnych, to nie zawsze pomaga sądom. Ciągle zderzam się z postrzeganiem prawa jako zespołu sztywno napisanych przepisów bez uwzględniania Konwencji i Konstytucji jako równych aktów, na których można oprzeć orzeczenie.

A czy mogłaby pani ze swojej praktyki podać jakiś przykład sprawy krajowej, w której dzięki argumentacji wynikającej z Konwencji i orzecznictwa strasburskiego udało się wygrać sprawę dla swojego klienta?

Dobrze pamiętam, jak wiele lat temu zdarzały się sytuacje, że pełnomocnik wyznaczony do złożenia skargi kasacyjnej otrzymywał wyznaczenie do działania już po terminie do wniesienia skargi kasacyjnej. Praktyką było wówczas składanie wniosku o przywrócenie terminu, co znaczyło że razem z tym wnioskiem pełnomocnik musiał też złożyć samą skargę kasacyjną. Oznaczało to, że w ciągu 7 dni trzeba było zapoznać się z aktami, zdobyć oświadczenie o stanie majątkowym i napisać skargę kasacyjną.

Wiedziałam, że nie dam rady i nawet nie zamierzałam rzucać wszystkiego, żeby pisać najtrudniejsze pod słońcem pismo procesowe, jakim jest skarga kasacyjna. Po otrzymaniu wyznaczenia zamówiłam akta w czytelni Sądu Apelacyjnego, skontaktowałam się z klientką przesyłając jej wzór oświadczenia majątkowego i, gdy miałam już wszystko, złożyłam napisaną w dwa tygodnie skargę kasacyjną. Została oczywiście odrzucona jako złożona po terminie. W złożonym do Sądu Najwyższego zażaleniu podniosłam art. 6 Konwencji i Sąd je uwzględnił. Wiem, że później też Sąd Najwyższy wydał uchwałę o tym, jak należy liczyć termin takiej sytuacji. Potrzeba było uchwały Sądu Najwyższego, choć można było po prostu racjonalnie interpretować przepisy. Samej skargi kasacyjnej nie wygrałam wtedy, ale mam poczucie, że to zażalenie i postanowienie Sądu Najwyższego przyczyniło się do późniejszej uchwały SN i zmiany praktyki.

Ostatnio też udało mi się po kilku latach prowadzenia sprawy w sądzie rodzinnym, wobec konfliktu rodziców, przekonać sąd, aby zarządził skierowanie stron na terapię, czyli zrobić praktyczny użytek z wyroku w sprawie Kacper Nowakowski przeciwko Polsce, w którym Trybunał Praw Człowieka orzekł, że sąd nie może biernie patrzeć na spory rodzicielskie, tylko używać narzędzi, które mają skłonić strony do nawiązania dialogu. Ale zajęło to, podkreślę to raz jeszcze, kilka lat, bo sądowi nie wystarczyło spojrzeć „gołym okiem na sprawę”, potrzebna była opinia dwóch biegłych.

Zasiada pani w Komisji Praw Człowieka w Naczelnej Radzie Adwokackiej. Jak w pani ocenie współcześni adwokaci są przygotowani do prowadzenia spraw przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka?

Różnie. Jest grupa pełnomocników, którzy doskonale prowadzą sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Dużo w tej grupie jest młodych osób. Także pewnie za 10 lat już nie będę na pierwszym miejscu. (śmiech)

Część adwokatów aktywnie stara się też uczyć Konwencji, uczestnicząc w różnego rodzaju szkoleniach, seminariach, teraz webinariach. Wiele spraw do Trybunału wnoszą sami skarżący, jednak na późniejszym etapie postępowania muszą wskazać pełnomocnika, są listy osób, które reprezentują skarżących przez Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Ale jest też wiele spraw, które wnoszą pełnomocnicy, którzy wcześniej nie prowadzili sprawy przez ETPC, ale czują, że w sprawie, którą prowadzili w postępowaniu krajowym, zaszła jakaś nieprawidłowość.

Czy są jakieś rzeczy do poprawienia w tym zakresie przez polskich pełnomocników?

Wciąż istnieje problem z rozumieniem Konwencji jako aktu, który jest częścią naszego prawa, ani wyższego ani niższego niż prawo krajowe i Konstytucja. A także z tego, że uczymy prawa „blokami”. Prawo krajowe jako pierwsze, a potem gdzieś tam kilka słów o odległym Strasburgu. Ci pełnomocnicy, którzy podejmują się prowadzenia spraw przed ETPC odrabiają lekcję, że praktykujemy w obrębie systemu prawa, którego Konwencja jest częścią.

Wspomniała pani wcześniej o trudnościach polskich sądów z Konwencją Praw Człowieka. Jak pani zdaniem wygląda aktualny stan znajomości i stosowania Konwencji i strasburskich standardów przez polskie sądy i organy administracyjne?

Podobnie jak w przypadku adwokatów – różnie, choć na pewno dużo lepiej niż kilka czy kilkanaście lat temu, kiedy jak przywoływałam Konwencję, to trochę nie było wiadomo o co chodzi. Są sprawy, w których sędziowie w uzasadnieniu odwołują się do orzeczeń strasburskich. Ostatnio czytałam piękne uzasadnienie, które odwoływało się do szeregu spraw ETPC także przeciwko innym krajom, sama kilku orzeczeń nie znałam. (śmiech) Ale czytałam też uzasadnienie postanowienia o oddaleniu skargi na przewlekłość, w którym, oceniając czy postępowanie nie trwa zbyt długo, pominięto zupełnie wypracowane przez Trybunał zasady w tym zakresie.

Myślę, że zarówno dla sędziów jak i pełnomocników nauka o Konwencji musi być dostępna, zwłaszcza, że jest sporo orzeczeń tłumaczonych na język polski oraz coraz więcej opracowań, czy stron internetowych z omówieniami bieżących wyroków. Wiem, że trudno jest śledzić na bieżąco wiele tematów prawnych, które występują we współczesnym świecie, dlatego moim zdaniem ważne jest zaszczepienie na etapie edukacji informacji, że Konwencja jest ważna tak samo jak k.p.c. A potem, jak przyjdzie chwila, żeby ją zastosować, wiedzieć, gdzie znaleźć orzeczenia i materiały.

Monika Gąsiorowska, odbyła aplikację sądową i adwokacką, pracowała w Kancelarii Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, od 2003 roku prowadzi Indywidualną Kancelarię Adwokacką. W praktyce zawodowej skupia się na skargach do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Członkini Komisji Praw Człowieka przy NRA oraz Zespołu Pomocy Prawnej przy Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Współpracuje z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.

Źródło: prawo.pl
Autor: Rafał Bujalski

Dodaj komentarz